Rocznik 1966. Z wykształcenia pedagog i filozof. Z powołania dziennikarz i działacz społeczny, autor wielu nowatorskich inicjatyw na rzecz wyrównywania szans osób z niepełnosprawnością w Polsce. Maluje ustami. Mieszka i pracuje w Warszawie. Żonaty.

Do Światowego Związku Artystów Malujących Ustami i Nogami należy od 1989 roku. Z Wydawnictwem AMUN współpracuje od początku jego działalności, tj. od roku 1993.

Kiedy wrócił po wypadku do domu zaczął pisać ustami, bo chciał samodzielnie odpowiadać na listy. Nie chciał za każdym razem prosić o pomoc mamę, która razem z tatą miała mnóstwo innych obowiązków wobec całkowicie niesprawnego syna.

"Nie mogłem wziąć długopisu do ręki, ale mogłem go wziąć w usta, i tak zacząłem pisać. Później włożyłem w usta ołówek i zacząłem rysować, aż odważyłem się namalować pierwszy obraz – chociaż przed wypadkiem nawet o tym nie pomyślałem. Okazało się, że drzemie we mnie nieodkryta wcześniej pasja, która stała się moim hobby".

Maluje najchętniej pejzaże i martwą naturę, ale w ostatnim czasie powstał przejmujący cykl obrazów symbolicznych. Malarskie medytacje poszukujące odwiecznego światła prawdy. Nowy, poszukujący nurt w twórczości Piotra wyznaczają obrazy zatytułowane: „Ukrzyżowanie”, „Poszukiwanie łask”, „Poszukiwanie Pokory”, „Poszukiwanie Świętości”. „Poszukiwanie Celu”. Dzieła szczególne poprzez wybrane formy przekazu, odważne próby operowania kolorem, półcieniami i plamami świetlnymi. Jest to twórcze zaproszenie autora do własnych wniosków na temat tego, co w życiu najważniejsze.

Piotr jest dumny z tego, że jego prace, dwa razy wisiały na wystawie zbiorowej w Muzeum Narodowym w Warszawie. Od początku malowanie sprawiało mu wielką radość. Mimo ograniczonego czasu, stara się malować w każdej wolnej chwil.

"Mogę dzięki sztuce odpoczywać, wyciszać się, a czasem odnajdywać nowe inspiracje do życia. Sztuka też uczy mnie cierpliwości w oczekiwaniu na odpowiednią chwilę do malowania. Uczy wytrwałości w szukaniu kolorów, kompozycji, formy przekazu. Przede wszystkim cierpliwości i akceptacji siebie samego. Daje nieograniczone poczucie wolności duchowej" – takie widzi Piotr wartości i znaczenie swojego malarstwa.

Koniec i początek

Podczas wakacji w 1982 roku niefortunnie skoczył do wody łamiąc sobie kręgosłup i od tamtej pory jest całkowicie sparaliżowany, wymagający pomocy w każdej sytuacji. Miał wtedy 16 lat. „Wypadek dla młodego człowieka, to był jak wyrok – wyznaje po latach. Z chwilą, kiedy przyszedł lekarz i powiedział – przykro mi Piotr, resztę życia trzeba spędzić na wózku, to był dla mnie koniec świata. Tym bardziej, że całe moje życie do wypadku wypełniały aktywności wymagające sprawności fizycznej…” – dodaje. Był dobrze zapowiadającym się koszykarzem, uwielbiał różne sporty i raptem, w jednej chwili stracił całkowicie władzę nad swoim ciałem i stał się uzależniony od innych osób.

Po latach mówi o tamtym wydarzeniu prosto i otwarcie. – „Modliłem się o wyzdrowienie i nadanie jakiegoś sensu mojemu życiu. W takich sytuacjach zwykle szuka się osoby, która przeszła to samo, albo miała podobne doświadczenia. Ja szukałem kogoś, kto po wypadku poradził sobie ze swoją niepełnosprawnością”. Tak trafił na Joni Eareckson –Tada, która jako młoda dziewczyna po skoku do wody, została także całkowicie sparaliżowana i tak samo jak Piotr, pomaga innym (m.in. napisała ponad 40 książek, maluje ustami, jeździ po świecie i stworzyła Międzynarodowe Centrum Osób Niepełnosprawnych.) Dwukrotnie na zaproszenie Piotra odwiedziła Polskę. Te kontakty ze sparaliżowaną amerykanką nauczyły go cieszyć się z tego, co zostało, a nie zamartwiać się tym, co stracił.

"Gdybym żył tylko marzeniami i nie starał się wykorzystywać tego, co mi pozostało, do dziś siedziałbym w domu na wózku, wpatrywał się w telewizor i użalał nad sobą".

Drugie narodziny

Był maj 1994, dwanaście lat po wypadku. Spotkał się z kolegą, żeby porozmawiać o życiu. Właśnie kończyli studia i obydwaj mieli najwyższy stopień niepełnosprawności i siedzieli na wózkach inwalidzkich. Rozmawiali o swojej przyszłości, o tym, co dalej z ich życiem i o pomysłach na nie – biorąc pod uwagę to jak ciężką mają niepełnosprawność. - Może założylibyśmy gazetę dla osób niepełnosprawnych? – padło w pewnej chwili.

I tak się wszystko zaczęło – od kilkustronicowego biuletynu informacyjnego dla osób z niepełnosprawnością pt. „Integracja”. Dzisiaj jest to największa na rynku prasowym, ogólnopolska gazeta zajmująca się naszym środowiskiem. Z czasem jako dopełnienie magazynu Integracja w dostarczaniu rzetelnej informacji stał się codzienny i największy o tej tematyce portal www.niepelnosprawni.pl

Zawsze pragnął być jak najbliżej ludzi. Dlatego zdecydował się otworzyć w pięciu miastach Centrach Integracja (Warszawa, Kraków, Katowice, Gdynia, Zielona Góra), w których udzielane są porady prawne, socjalne i psychologiczne, a także prowadzona jest aktywizacja zawodowa osób z różnymi rodzajami niepełnosprawności. Nade wszystko jest to miejsce, gdzie mądrze pomaga się w uzyskaniu życiowej samodzielność. Centra zostały tak pomyślane przez Piotra, aby stawiać na nogi tych, którzy z niepełnosprawnością nie wiedzą jak sobie poradzić w życiu.

Integracja ponadto walczy z barierami architektonicznymi. Ostatnio uczy administratorów, redaktorów, jak tworzyć strony www dostępne dla wszystkich. Bo Integracja charakteryzuje się tym, że działa na rzecz wszystkich osób z niepełnosprawnością . Jej kampanie społeczne są skierowane bardzo często do sprawniejszej części naszego społeczeństwa, aby te osoby wiedziały jak my funkcjonujemy, czego oczekujemy. Walczymy też o lepsze prawo.

"Modelowym przykładem jest kampania „Czy naprawdę chciałbyś być na naszym miejscu”, która doprowadziła do tego, że kierowcom z niepełnosprawnością żyje się łatwiej. Mandaty za parkowanie na miejscach dla kierowców z niepełnosprawnością są dość wysokie, ale czasem i tak trzeba doprowadzać do zmian w naszym kraju".

Przez swoją ciężką pozytywistyczną pracę „u podstaw” został ekspertem w dziedzinie różnych aspektów niepełnosprawności. Jest zapraszany i podejmowany przez takie osobistości państwa polskiego jak np. Prezydent RP - Bronisław Komorowski, Premier Donald Tusk, Kardynał Kazimierz Nycz, czy szef parlamentu europejskiego prof. Jerzy Buzek i doradca premiera RP - prof. Władysław Bartoszewski.

Źródło siły

Energię twórczą czerpie z głębokiej wiary i pielęgnowanej, bezwzględnej ufności do Pana Boga. – „Dla mnie autorytetem jest św. Tomasz z Akwinu, który przekonuje, że trzeba: „małymi kroczkami stąpać do celu, a ten cel się osiągnie“, nie na wariata, nie za szybko – tłumaczy pytającym o sposób na takie aktywne życie. Najbardziej lubi kościół seminaryjny obok Pałacu Prezydenckiego na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. – „To jest ważne, bo to stary kościół z XVIII wieku i ktoś wtedy już wymyślił, że do kościoła nie muszą prowadzić schody. Tego rodzaju rozwiązania polecałbym wszystkim. Mam prostą zasadę, gdy ktoś chce mnie zaprosić, to niech buduje podjazd”– zaznaczał. Jest to ważne miejsce także dlatego, że tam też brał ślub, w 1999 roku.

Najważniejszą osobą w życiu Piotra jest obecnie Żona Ewa, choć rodzice nieustannie wspierają ich w działaniach, która pracuje jako położna w obleganym przez kobiety Szpitalu św. Zofii w Warszawie. – „Bardzo długo zwlekałem z decyzją o małżeństwie, bo po wypadku długo wydawało mi się, że będę musiał z ludźmi być w zupełnie innych relacjach. Ewa przywołała mnie do porządku, powtarzała, że wózek nie zwalnia mnie z jakichkolwiek obowiązków czy odpowiedzialności”– wyznaje.

Przez rozpacz do szczęścia

Często żartobliwie mówi, że chętnie by zagrał w koszykówkę, ale uznał, że szkoda czasu na bezczynne czekanie, dlatego wziął się ostro do roboty. Poważnie natomiast mówi o szczęściu, że mieszka w dużym mieście, ma kochanych rodziców, założył rodzinę, ma swoją pasję pomagania ludziom i dzięki temu wszystkiemu może się realizować. Bez oporów wyznaje: „Ponieważ sam wiem, ile trudu i wysiłku kosztowało mnie to, żeby ukończyć studia, zmienić nieprzystosowane mieszkanie, znaleźć sobie pracę i miejsce na ziemi, dlatego stworzyłem Integrację jako ostoję dla innych potrzebujących pomocy”.

Do szczęścia doszedł przez rozpacz, nieprzespane noce, bezsilność, strach i osamotnienie, póki nie pojął, że szczęście samo nie zapuka do drzwi, ale trzeba mu aktywnie pomagać. Teraz przekonuje o tym sprawnych i osoby z niepełnosprawnością: Nie potrzebujemy już ani wędek, ani ryb. Najbardziej potrzebujemy zmiany systemu, w którym żyjemy. Jak to celnie powiedział Bill Drayton, prezes Ashoki (Międzynarodowego Stowarzyszenia Innowatorów Społecznych, skupiającego niezwykle osoby działające dla dobra ogólnego), nie chodzi o to, by dawać rybę, albo wędkę, bo kluczowa jest rewolucja w przemyśle rybołówczym.

To tego rodzaju wizja przyświeca wszystkim społecznym działaniom Piotra Pawłowskiego. Tak działa stworzona przez niego Integracja.

A co do obrazów wyjaśnia sam: „W tę pracę także wkładam wiele czasu i wysiłku. Wiele serca. Też wiele odwagi. Wiem, że nie jest to obojętne dla mego stanu zdrowia, które stopniowo, jak u każdego całkowicie sparaliżowanego człowieka, powoli pogarsza się. Malując wyłącznie ustami nadwyrężam jeszcze bardziej kręgi szyjne, co niesie za sobą określone konsekwencje. I wiem, że moi koledzy z AMUN malują znacznie lepiej ode mnie, ale malowanie jest wciąż dla mnie pasją.

Nagrody

Za swoje wieloletnie działania wspierające osoby z niepełnosprawnością w naszym kraju Piotr Pawłowski był wielokrotnie uhonorowany nagrodami. Najbardziej prestiżowe i znaczące dla niego są:

  • Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski
  • Nagroda Episkopatu Polski Totus
  • Medal Komisji Edukacji Narodowej
  • Medal im. Wacława Szuberta przyznany przez Polską Akademię Nauk
  • Nagroda im. Andrzeja Bączkowskiego
  • Medal Rzecznika Praw Obywatelskich
  • Medal Rzecznika Praw Dziecka
  • Honorowy Obywatel Miasta Gdyni